Zawsze miałam słabość do lodów.
W Warszawie mam swoje ulubione miejsca z lodami i w zeszłe wakacje bywałam tam przynajmniej raz w tygodniu. Zawsze lubiłam lody o niestandardowych smakach: bazylia z cytryną, burak, marchew, ogórek i lody makowe, to byli moi ulubieńcy w zeszłym roku.
Minął rok i wiele się zmieniło. Po pierwsze, pokochałam lody czekoladowe z chili, a to za sprawą pewnej Krakowskiej lodziarni. Po drugie, zaczęłam unikać nabiału, a to za sprawą Jadłonomii, dzięki której otworzyłam się na wegańskie gotowanie. No i po trzecie, nauczyłam się robić lody bez maszyny do lodów.
Tyle się zmieniło, ale nie moja słabość do lodów!
Chcę Wam przedstawić lody, które sprawił, że nie stoję
już 20 minut w kolejce po ulubioną kulkę lodów.
Przepis nie wymaga żadnych umiejętności kulinarnych. Jestem pewna, że wyjdzie każdemu!
Składniki:
(na porcję 500ml)
- 1 puszka mleka kokosowego (dobrej jakości i bez emulgatorów!!!)
- 100g (tabliczka) czekolady gorzkiej (u mnie 90% kakao)
- 2 łyżki kakao
- 2 łyżki melasy karobowej
- 1/4 łyżeczki świeżo zmielonego chili*
Przepis:
- Czekoladę kroimy na mniejsze kawałki i odkładamy na bok ok. 20g. Resztę wsadzamy do małego rondelka. Rondelek stawiamy nad garnkiem z wodą i roztapiamy czekoladę w kąpieli wodnej.
- Rondelek zdejmujemy z garnka, wlewamy 1/3 mleka kokosowego i podrzewamy na małym ogniu ciągle mieszając. Dodajemy małymi partiami resztę mleka, ciągle mieszając.
- Gdy czekolada z mlekiem będzie parować dodajemy chili i 2 łyżki kakao. Gotujemy około minuty i zdejmujemy z ognia, aż do całkowitego ostygnięcia. 4. Przelewamy do osobnego pojemnika i dodajemy melasę karobową.
- Wkładamy do zamrażaki na 30 minut. Po tym czasie całość mieszamy dodając połowę pozostawionej czekolady (pokrojonej na małe kawałki). Wkładamy spowrotem do zamrażalki i mieszamy co 30 minut przez około 6 godzin. Gdy masa zgęstnieje dodajemy resztę czekolady. *jeśli jesteście odporni na pikantne smaki, możecie oczywiście dodać więcej, ale radzę uważać!