Bezglutenowe podróże, czyli kulinarny Berlin w 3 dni. [przewodnik]

Berlin nigdy nie wylądował na mojej bucket liście, nigdy też nie ciągnęło mnie do tamtejszego jedzenia, języka, ani szeroko rozumianej kultury. Stolica Wurstu z frytkami, kebabu, najlepszych imprez klubowych i dobrej kawy – tak właśnie wyobrażałam sobie Berlin. Do tego niesympatyczni i ponuri ludzie. Na szczęście wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, więc gdy zobaczyłam loty w cenie 19zł (z Rzeszowa do Berlina), uznałam to za znakomity pretekst by przekonać się na własnej skórze, oczach i języku, czy stolica Niemiec jest taka „jak ją piszą”.

Berliński przewodnik nie był w planach – 3 dni, 3 śniadania, 3 obiady – zawsze wydawało mi się to stanowczo za mało na poznanie lokalnej sceny kulinarnej. Trafiłam jednak na miejsca, które mam nadzieję, każdemu bezglutenowemu podróżnikowi umilą pobyt w stolicy naszego zachodniego sąsiada, a wplecione w tekst informacje praktyczne, nieco ułatwią poruszanie się po mieście. No to w drogę!

berlin_1

Dwie rzeczy, które najbardziej zszokowały mnie podczas pobytu w Berlinie to brak akceptacji międzynarodowych kart płatniczych w większości lokali, a także w biletomatach, oraz brak możliwości zakupienia biletu w pociągu. Pewnie między innymi z tego powodu mój pobyt rozpoczął się kolejką do biletomatu, z którym wielu turystów nie potrafiło sobie poradzić (pewnie tak jak ja nie przypuszczali, że maszyna nie zaakceptuje ich kart kredytowych;)). Z lotniska Berlin-Schönefeld do centrum można się dostać pociągiem – zajmuje to ok. 30 minut, jednak zakup biletu na przejazd ze stacji Schönefeld już więcej. Pomimo ok. tuzina maszyn biletowych zlokalizowanych w tunelu na stacji, kolejki są ogromne (albo tylko ja miałam tyle szczęścia?). Oprócz tunelu na stacji, automaty biletowe zlokalizowane są również na peronach, oraz w terminalach A i D. Każdy bilet należy skasować przed wejściem do pociągu – kasowniki zazwyczaj zlokalizowane są przy automatach biletowych. Pojedyńczy bilety z lotniska kosztuje 3,30 € (bilet na jedną zonę kosztuje 2,70 €) i jest ważny dwie godziny od momentu skasowania (nie można jednak na jednym bilecie wracać tą samą trasą).

Piątek.

Weekend w Berlinie rozpoczęłam od The Bowl zlokalizowanego niedaleko Dworca Wschodniego. Jeśli komuś Berlin kojarzy się tylko z kiełbaską i frytkami, to to miejsce jest idealnym na obalenie tego mitu. Chociaż frytki, owszem, były, ale za to z batata!

bowl_4

The Bowl wybrałam nieprzypadkowo – skusiła mnie nie tylko nazwa, ale też koncepcja. To nie jest kolejna wegańska knajpa. Stoi za nią głębsza idea zdrowego, świadomego i czystego odżywiania. Koncept ten zakłada, że zdrowe jedzenie może zwiększyć energię i samopoczucie, dlatego w The Bowl znajdziecie tylko kuchnię inspirowaną naturą, w 100% bezglutenową, bezcukrową i wegańską, a to wszystko podane w ogromnej misce! Nie spodziewajcie się wymyślnych dań – tutaj króluje zdrowie i prostota, a także pozytywna energia. Dodatkowo, jest to jedna z niewielu certyfikowanych organicznych restauracji w Niemczech.

bowl_5

 

bowl_6

Spędziłam tutaj jedno popołudnie, a towarzyszyła mi miska Kalifornijska – ponoć najpopularniejsza ze wszystkich. Bardzo prosta kombinacja, którą bez problemu przygotujecie też w domu – frytki z batata (jak dla mnie odrobinę za mało chrupiące, ale dobrze przyprawione), awokado w sezamie (super pomysł!), cytrynowa komosa ryżowa, superfood dressing (cokolwiek to znaczy), sałatka jabłkowo-marchewkowa i sos teriyaki-hibiskus. Bez szału, ale bardzo smacznie… No i na pewno nie wyjdziecie stąd głodni! Na deser miejsca mi już nie wystarczyło, zamiast tego zamówiłam matchę na mleku migdałowym. Ogromny plus za podanie w tradycyjnej, japońskiej miseczce.

bowl_3

Warto też wspomnieć, że jest tu internet, wygodne kanapy, ale też klimatyczne siedziska na „parapecie”. Obok restauracji, na tym samym piętrze, kupicie wegańskie buty, a na parterze znajduje się sklep ze zdrową żywnością. Przesiadując tutaj byłam otoczona wspaniałymi ludźmi pełnymi miłości, uśmiechów i pozytywnej energii, więc albo miałam szczęście, albo rzeczywiście jedzenie w The Bowl dobrze wpływa na ludzi!

Wizytę w The Bowl warto połączyć ze spacerem wzdłuż East Side Gallery, do której dojście zajmie Wam 15 minut. Ten pomnik dla wolności w postaci galerii stworzonej przez artystów z całego świata na fragmencie Muru Berlińskiego jest obecnie jedną z największych, jak nie największą, galerią na świecie zlokalizowaną na świeżym powietrzu. To tutaj znajduje się jeden z najbardziej rozpoznawalnych symbolii Berlina – rysunek Dmitri Vrubel’a przedstawiający całujących się Breżniewa i Honecker’a. Tego malunku na pewno nie przegapicie – zawsze jest wokół niego mnóstwo ludzi z aparatami i selfie stickami.

berlin_5

berlin_4

berlin_3

Sobota.

Podczas weekendowych wypadów, sobota jest dla mnie najbardziej aktywnym dniem turystycznym, dlatego zaczynam ją od solidnego śniadania! Padło na No Milk Today – urocza, przytulna kawiarnia ze znakomitym wyborem wegańskich śniadań. Przyznam, że nazwa inspirowana kultową piosenką Herman’s Hermits’s, których to fanką byłam w (bardzo) wczesnej młodości również wpłynęła na moją szybką fascynację tym miejscem. Ale zacznijmy od początku.no-milk-today_4

No Milk Today odwiedziłam w sobotni poranek – byłam pierwszą klientką, zostałam więc obsłużona ekspresowo, a właścicielka poświęciła mi sporo uwagi. Takim sposobem na śniadanie wybrałam bezglutenowe pieczywo z pastami – masłem orzechowym, wegańską tradycyjną kiełbaską (nie pytajcie co to było, ale nijak mi to przypominało kiełbasę;)) oraz serkiem ze słonecznika. Wszystkie pasty robione są na świeżo, a aktualnie dostępne zawsze wypisywane są na małej tablicy.
no-milk-today_2

Standardowo śniadanie to podawane jest z owocami, ale ja poprosiłam o dodatkową sałatę. O dziwo, bardzo smakowała mi tu kawa. Jako, że dobrze toleruję owies (w małych ilościach), zamówiłam cappuccino na mleku owsianym, jednak dostępne są też inne mleka roślinne. Dodatkowo zjecie tu bezglutenowe ciasto tiramisu, są też bezglutenowe ciastka i brownie (podawane na ciepło) z lodami.

no-milk-today_1

Uwaga! Podobnie jak w większości lokali, nie można tu płacić kartą. Jest za to internet, ale za skorzystanie z gniazdka elektrycznego, trzeba już zapłacić (1 €). Jeśli No Milk Today nie przypadnie Wam do gustu to nic się nie martwcie – okolice Berlin-Kreuzberg pełne są wegańskich kawiarni, w większości z dostępnymi, bezglutenowymi opcjami, warto się więc przejść po okolicy i zobaczyć co skrywają inne miejscówki.

berlin_7

Dość blisko, bo ok. 15 minut autobusem i 30 minut spacerem, znajduje się warte odwiedzenia Muzeum Żydowskie. Na muzeum trzeba poświęcić z dwie godziny, więc jeśli tematyka ta Was nie interesuje, a pogoda dopisuje to warto podjechać nieco dalej, w okolice Potsdamer Platz, niedaleko którego znajduje się, między innymi, Pomnik Pomordowanych Żydów Europy – pomnik składający się z 2711 betonowych bloków.  Stąd rzut beretem do innych turystycznych punktów takich jak najbardziej popularny berliński park Tiergarten, Gmach Parlamentu Rzeszy (Reichstag) czy Brama Brandenburska (Brandenburger Tor).

berlin_8

Jeśli tak jak ja zmarzniecie, a do tego spadnie Wam cukier to wpadnijcie to Charlie’s Vegan Food & Coffee. Dotarcie tam z Muzeum Żydowskiego zajmie Wam ok. 15 minut autobusem (z okolicy Bramy Brandenburskiej ok. 25 min). Charlie’s to miejsce przedziwne i przeurocze zarazem. Misz masz azjatyckiej tandety, odrobiny niemieckiego szyku
z domieszką berlińskiej awangardy i rustykalnym wykończeniem… Do tego przemiła i nigdzie się nie spiesząca hiszpańska obsługa – Charlie, który to pochodzi z hiszpańskiego miasta niedaleko Madrytu i przemiła starsza pani, która przygotowuje tu wegańskie ciasta. To duet idealny na wolne sobotnie popołudnie. Jest tu drogo, ale smacznie. Czas szybko leci w towarzystwie herbaty (podanej w przepięknej miseczce) i zdrowych słodkości (na zdjęciu wegański snickers). Każdy zamawiający dostaje tandetnego króliczka lub inne pozłacane zwierzę, a w oczekiwaniu na swoją herbatę można rozsiąść się w wygodnej kanapie w stylu retro i rozkoszować się widokiem stylowego fortepianu. Można też tu wpaść na obiad – aktualna oferta jest rozpisana na tablicy.

charlies

 

charlies_2

 

charlies_3

Jeśli jednak oferta obiadowa Charliego Was nie przekona, to dwie przecznice dalej znajduje się Maroush – libański fast food, którego hummusy i falafele obiegły już chyba cały instagram. Nie jest to opcja dla osób z celiakią, ale dla tych, którzy glutenu starają się unikać. Znajdzie się tutaj także coś dla wegan. Trudno mi powtórzyć co zamówiłam bo kontakt z obsługą bazował na gestykulacji, ale na moim ogromnym talerzu wylądowała marynowana rzodkiewka (przepyszna), hummus, frytki, sałatka, kalafior i falafele. Polecam także wszystkim mięsożercom!

Niedziela.

Niedziela rządzi się swoimi prawami – nawet na wyjeździe staram się by była raczej spokojna i by nie zabrakło chwili na relaks z kawą. Ale najpierw śniadanie, a te zjadłam w Dots. Niech nie zdziwi Was szeroki uśmiech baristy (który to jest raczej rarytasem wśród rodowitych berlińczyków;)) – pochodzi on z Izraela i uwielbia Polskę (a w szczególności Kraków).

dots_2

Dots nie jest wegańską knajpą – jest to raczej standardowa kawiarnia, która pomyślała o osobach na diecie bezglutenowej. Zjecie więc tu bezglutenowe śniadanie w formie wytrawnych pankejków z bekonem, syropem klonowym i rozmarynem, a w wersji bezmięsnej z owocami i syropem klonowym. Jest także (jakże by inaczej) pudding chia oraz chlebek bananowy.
dots_1

Kawa w Dots jest znośna, w sam raz do śniadania, ale smakiem nie powala. Za to powala filiżanka kawy z Five Elephant, palarni do której dostaniecie się z Dots w 9 minut autobusem i zaledwie 13 minut spacerkiem. Five Elephant to dla mnie kwintesencja Berlina. Zaparowane okna, a za nimi, w klimatycznym pomieszczeniu ludzie – zaczytani, zagadani, zgromadzeni wokół dużego drewnianego stołu i paru mniejszych ukrytych głebiej w lokalu. Ja jednak sięgnęłam po Zeit Campus i uciekłam na zewnątrz, by nacieszyć się ostatnimi promieniami jesiennego słońca.  O tym miejscu nie trzeba się rozpisywać. Tu po prostu trzeba napić się kawy!

five-elephans_1

Po dobrej kawie, czas na zwiedzanie! W okolicach stacji metra Bernauer Straße, na Invalidenstraße, znajdziecie cudowny paleo sklep i bistro Simply Keto, a po drodzę można się przejść wzdłuż pomnik Muru Berlińskiego.

berlin_6

Simply Kato to nie jest standardowa klimatyczna, berlińska kawiarnia, ale niewątpliwie jest to raj dla każdego bezglutenowca i osób na diecie paleo. Znajdziecie tu sklepik z bezcukrowymi czekoladami, masłami orzechowymi i paleo czekoladami na gorąco. Oprócz tego jest część restauracyjna – zjecie tu bezglutenowe gofry na śniadanie, a na obiad paleo tortillę. Koniecznie spróbujcie także ich pieczywa! Paleo bajgle, bagietki i bułeczki z mąki kokosowej i siemienia lnianego – są miękkie i pyszne nawet na drugi dzień! No i ciasta! Wszystkie bez cukru i glutenu.

keto_1

 

keto_2

 

keto_3

3 dni w Berlinie to stanowczo za mało by odwiedzić wszystkie warte odwiedzenia knajpy (bardzo żałuję, że nie udało mi się zajrzeć do bezglutenowej piekarni Jute Backerei), ale wystarczająco by choć odrobinę poczuć klimat tego miasta. A on, jest dość specyficzny i nie każdemu przypadnie do gustu – ja mam bardzo mieszane uczucia – jestem wielbicielką mniejszych, klimatycznych miast takich jak Porto, Barcelona czy Victoria w Kanadzie, Berlin jest dla mnie stanowczo zbyt awangardowy, ale od strony gastronomicznej jest warty poznania, a to dla mnie wystarczający powód by planować tam kolejny weekend… Tym razem, gdy zrobi się już nieco cieplej!

berlin

Wszystkie miejsca:

 

 

 

5 comments

  1. aż się rozmarzyłem 🙂

  2. jade z wami next time:)

    1. No i nie pojechałaś! 🙁

  3. Oj jadłbym… lubię od czasu do czasu robić sobie takie ciekawe wycieczki kulinarne 🙂 Jedna to nawet z tygodniowej przerodziła się w plan 10-letni jak pojechałem spróbować jedzenia we Wrocławiu ^^

  4. Przewodnik pierwsza klasa 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.